i tak nigdy tego nie zrozumiesz ...


czwartek, 29 marca 2012

Lubię dzisiejszy dzień mimo wielu zawirowań. Wzloty, upadki a wszystko to zdarzyło się w ciągu 13 godzin. Zmiany nastrojów co pół godziny mi nie służą. Pytania pani Asi na polskim "Paulina przeczytałaś Lalkę? Dlaczego płaczesz, byłaś u higienistki, może chcesz wyjść z klasy?" -.- i moje wydukane przez łzy "nic mi nie jest", poważne rozmowy z B. w Żaczku na przerwie, rozmowy z S. też o życiu, palarnia (ograniczenie się do 0,5 papierosa GUD DŻOB POLI!), zacna 1 z fizyki... dziś jak dostałam tą kartkówkę to wpadłam w panikę bo nawet nie pamiętam że oddałam takie coś do oceny, zdania były pourywane w połowie i zupełnie nie miały sensu a kartka wyglądała jak zużyta chusteczka do wycierania łez. Na zakończenie tego zacnego dnia w szkole zostałam uraczona jego uśmiechem na pożegnanie. *.* humor podbił o 5 stopni do góry. Potem miałam jazdy nr3 i zasuwałam po Bytomiu i Radzionkowie zawracając, parkując, wycofując i ruszając z czym mam największy problem, oj sprzęgło mnie nie lubi + zdecydowanie mam za ciężką nogę. Układanie puzzli (tak, puzzli) z A., wyjście do parku z P. śpiewy z E. i akcja "Paulina nie płacz, mam batona, czekaj lecę ale nie płacz" a wszystko tylko po to żeby poprawić mi humor. Lubię was ludzie. Na koniec, wieczór spędziłam u cioci farbując jej włosy i rozmawiając o tym jakie to życie jest dziwne. I jak na razie mam już dosyć wszelkiego pocieszania, użalania się innych nade mną i użalania się nad sobą samą. Chciałabym żeby było spokojnie, żeby było tak normalnie...

tak mi dziś towarzyszy :)


środa, 28 marca 2012

mieć takie jedno małe marzenie, żeby podejść do niego i przytulić się ostatni raz, tak mocno, nic nie mówiąc...
może i podziękować? za co?
za wspomnienia?!
zgłupiałam do reszty, a może się zakochałam?

Bilans:
banan 120kcal
jogurt 90kcal
4 wafle ryżowe 140kcal
makaron 285kcal
2 parówki z ketchupem 228kcal
łyżka nutelli 150kcal (nie umiem żyć bez czekolady)
2 elemy 0kcal
1013kcal

od tego zajadania smutków przytyłam i znów
10kg do celu. super -.-
teraz już koniec z zawalaniem!



Po raz pierwszy nie weszłam od razu na jego profil po włączeniu fb. Progres?

wtorek, 27 marca 2012

Bardzo proszę niech ten dzień się już skończy. Błagam. Albo nie, nie dzień, miesiąc albo nawet rok albo i 80 lat... tak bardzo chciałabym nic nie czuć. Podobno uczuciowość to pozytywna cecha. Gówno prawda, idzie za tym o wiele więcej gorszych cech takich jak zaangażowanie, zamartwianie się wszystkim i przeżywanie wszystkiego 4 razy mocniej. Po co mi moja osobowość, po co mi moja siła, moja "skorupa" o której tyle się kiedyś nasłuchałam, skoro teraz tak bardzo przez to mi źle? Życzliwi mówią: nie przejmuj się, miej wyjebane, zwykły dupek, zobacz co ci zrobił, jesteś taka wartościowa a on zrobił ci takie świństwo. Nic nie wiedzą... to jedni z tych którzy potrafią "mieć wyjebane" i iść do przodu... ja nie umiem. Muszę się z tym uporać sama.




i tak ładnie wygląda w czerwonej bluzie
tylko teraz nie wiem czy mi się podoba przez ten czerwony
czy ze względu na właściciela?

poniedziałek, 26 marca 2012

Przez moje problemy zaczyna się robić niebezpiecznie, wyjadanie łyżką nutelli i zjedzenie bardzo kalorycznej drożdżówki nie wpłyną dobrze na dzisiejszy bilans. Już rano waga pokazywała więcej niż w ostatnim czasie. Nie, nieeee! kurde nie mogę jeść tylko przez to że w życiu mi się nie układa. Niech przynajmniej z wagą będzie wszystko w porządku. proszę...


Dziś w szkole pomachałam, powiedziałam cześć (aż 2 razy) i chyba dostrzegłam nawet cień uśmiechu na jego twarzy, a może tylko mi się zdawało ...

teraz biegnę na jazdy, potem na śpiew a potem już chyba padnę

niedziela, 25 marca 2012

 jaki fajny demot. tak strasznie prawdziwy...

Bilans:
mały banan 100kcal
250 ml soku grejpfrutowego 80kcal
kotlet schabowy w panierce (dobrze odsączony ręcznikiem papierowym z tłuszczu) 400kcal :C
ziemniaki 120kcal
kukurydza 110kcal
jogurt 90kcal

edit.
jak na razie 900kcal 

teraz na rower, potem ćwiczenia
motywacja jest spora :)

tak kurwa, kocham Cię


Dlaczego nie mogę się od tego odciąć? Tak bardzo chciałabym uwolnić się od tego co mnie otacza. Przydały mi się wczorajsze rozmowy i próby zrozumienia tego co się ze mną dzieje. Jestem w beznadziejnej sytuacji i coraz bardziej nie daję sobie z tym rady. Zmiana szkoły nie wypali. Nic na to nie poradzę, że go kocham. Potrzebuję czasu. A tymczasem przydadzą się jakieś dobre owoce, na dzień oczyszczenia będą w sam raz. Lubię owoce, tylko nie lubię malin i mam już dosyć tych nie przespanych nocy. Zjedzenie wczoraj frytek o 22.00 było bardzo mądre. 

a na koniec aż chciałoby się napisać siemson
;]

czwartek, 22 marca 2012

środa, 21 marca 2012

Ona- niepoprawna optymistka, wierząca w prawdziwą miłość do końca życia zaufała mu. Nieustannie wierzyła w każde jego słowo. On z każdą chwilą bycia przy niej uświadczał ją w przekonaniu, że jest dla niego najważniejszą istotą na świecie, że tylko ona się liczy, że tylko ona istnieje dla niego a on dla niej. Ufała mu cholernie, wszystko by dla niego poświęciła, cieszyła się każda chwilą bycia przy nim. Zawsze wierzyła w każde jego słowo i była przy nim. Kochała go, tak po prostu, nie oczekiwała niczego w zamian oprócz szczerości i zaufania. Byli na prawdę zgraną parą. On zawsze ją wspierał, był dla niej wszystkim. Mieli tyle planów na przeszłość, on zawsze opowiadał jej jak to będzie w przyszłości i jak bardzo się cieszy, że ją ma i że tyle cudownych chwil ze sobą przeżyli. Dlaczego potrafił kłamać patrząc jej prosto w oczy? Przecież obcemu człowiekowi przyszłoby to z trudem a co dopiero osobie którą rzekomo tak bardzo się kocha. Może ona się pomyliła, może nie powinna tak bardzo mu ufać. Pierwszy raz kogoś tak kochała, pierwszy raz była z kimś do końca szczera. Wiedział o niej wszystko. Dlaczego ona nie mogła oczekiwać od niego tego samego? Dlaczego teraz nie może zmrużyć oka nocą a w dzień pohamować łez które spływają jej po policzkach? Dlaczego on tak bardzo ją zaskoczył? Dlaczego zranił? Nadal nie zna odpowiedzi na wiele pytań, nie wie co robić, jest tak cholernie bezsilna. Gdyby nie to, że tak bardzo go kocha już dawno byłaby niezależna, nie musiałaby męczyć się z tymi problemami. Nigdy nie była w tak fatalnej sytuacji... nie wie czy da sobie z tym rade. Nie wie czy potrafi dalej żyć...

9,5 kg do celu
ale to już nie ma najmniejszego znaczenia
...

wtorek, 20 marca 2012

Bilans ze wczoraj:

banan 120kcal
pycholandia 160kcal
ziemniaki 160kcal
mięso z sosem 250kcal (nie wiem ile ten obiad mógł mieć kalorii, na oko)
mandarynka 30kcal

720kcal

Do celu 10 kg

środa, 14 marca 2012

pro ana !

Bilans:
banan 120kcal
jogurt z płatkami owsianymi 100kcal
wafle ryżowe 3szt. 120kcal
zupa pieczarkowa 250kcal
ciasteczko 1szt. 70kcal
serek wiejski 160kcal

820kcal 

www.ilewazy.pl

10,7 kg do celu

miłego ;*

poniedziałek, 12 marca 2012

Dziś tylko bilans, jestem zmęczona i od razu idę spać.

Bilans:
banan 120kcal
jogurt 90kcal
lu go 170kcal
ziemniaki 100kcal
mięso 150 kcal
serek wiejski 200kca;
2 łyżki otrębów pszennych, 1 łyżeczka zarodków pszennych, 2 łyżeczki płatków owsianych ok 100kcal
ok 10 szt. suszonej żurawiny 80kcal

1010kcal 

niedziela, 11 marca 2012

Nie będzie pełnego bilansu z dzisiaj ale jutro już ruszam pełną parą. Dziś za to seria ćwiczeń na płaski brzuch i talię osy. KLIK te ćwiczenia całkiem mi się podobają i mam zamiar wytrwać z co dwu dniowym treningiem. Mam nadzieję, że znajdę czas i ochotę. Pewnie o wiele lepsza byłaby a6w ale to nie dla mnie, kilka miesięcy temu zżarła mnie monotonia tego rodzaju ćwiczeń ale wytrwałam do 21 dnia :)



Takie zdjęcie powinno wisieć na moim lustrze,
o albo lepiej na lodówce...


A dziś mija 4 miesiąc mojego największego szczęścia. Związek to bardzo dobra rzecz, miłość to bardzo pozytywne uczucie, człowiek jest silniejszy. Ja również. Polecam!


Chcę iść na zakupy.
Chcę być w pełni zdrowa i iść już pobiegać.
Chcę już widzieć jakiś postęp i chcę włożyć na siebie szorty!


11,2 kg do celu
81 dni do szortów
1 dzień ćwiczeń


sobota, 10 marca 2012

"nothing tastes as good as skinny feels"

Wczoraj od dawien dawna znów jadłam pizze. Kocham ten smak, teraz wspomnienie wczorajszego wieczoru musi mi wystarczyć na długi czas. Ale nie o tym teraz mowa. Od rana buszuję w necie oglądając nowe wiosenne kolekcje. Jestem zakochana i zmotywowana. Tyle rzeczy mi się podoba, choć dalej zostaję przy swoim i wszelakie printy i zestawienia neonowych kolorów, dosyć dziwne połączenia wzorów... nie nie raczej się nie skuszę. Kwiaty jak najbardziej. Oglądam te wszystkie rzeczy i marzy mi się wygrana na loterii, za dużo wydatków za mało forsy, czyli standardowo. Tak bardzo podobają mi się kolorowe szorty, tak bardzo pragnę nóg, które zgrabnie prezentowały by się w krótkich spodenkach. Tak wiele pracy przede mną, kolejne 10kg to na prawdę wyzwanie. Dziś wymyśliłam kolejną rzecz (oczywiście koniecznie potrzebną mi do życia) kupię sobie lustrzankę o której pisałam już w zeszłym roku na blogu ale potem blog przerodził się w miejsce do wpisywania bilansów i liczenia kalorii a przecież jak już schudnę (ohohoho!) to czymś trzeba będzie się zająć. Cwaniacko zabrzmiało to zdanie, ale wiara w siebie przecież jest ważna przy utracie wagi :D No więc kupię sobie w końcu aparat bo tamtego już nie da się uratować po wakacyjnej wyprawie do Krakowa. Oznajmiłam też dziś rodzicom że 6 sierpnia lecimy do Egiptu (więc aparat tym bardziej się przyda) nie usłyszałam żadnej odmowy, powiedzieli że mam wszystko załatwić a oni się dostosują. Tak więc wakacje w tym roku organizuję sama z pomocą Mateusza, który już szuka ofert w internecie. Co prawda pieniędzy z 18 nie zostanie zbyt wiele, część poszła na prawko, część na "rozwalenie" i odłożyłam też na wypadek kolejnych podejść do egzaminu na prawo jazdy więc w lipcu idę do pracy. Nie ma szans żebym uzbierała na lustrzankę od tak po prostu, nie umiem odkładać pieniędzy. Muszę mieć całą sumę na raz i całą sumę na raz wydać. Tak więc lipiec będzie pracowity.


Dziś urodziny mojej mamy, tak więc sernika nie pożałuję.

Udanej soboty :*

niedziela, 4 marca 2012

Jest całkiem dobrze. Jest motywacja po obejrzeniu filmu nakręconego przez Gryca u mnie w domu, po którym uświadomiłam sobie jaka jestem duża, więc nad motywacją na razie nie trzeba pracować. Ćwiczyć za to mi się cholernie nie chce... miałam zacząć biegać. Yhy.
Jestem zbyt szczęśliwa ostatnio żeby się załamywać, głodzić i ubolewać nad swoim cholernie 'ciężkim' losem. Pff, wyjebane miej i się śmiej! Ludzie mają przecież gorsze problemy. Ten tydzień był idealny pod każdym względem. Po drobnym kryzysie, który trwał od ho ho znów jest dobrze, a mój facet jest ideałem, to znaczy nigdy w to nie wątpiłam, po prostu inne sprawy mi to trochę przyćmiły. Jestem idiotką i sama siebie czasem nie potrafię zrozumieć. Wczorajszy wieczór też był dobry. Towarzystwo takich ludzi, klimat, nawet zjadłam wczoraj zapiekankę!, płonący parkiet w archiwum i darmowy drink od dja wygrany na parkiecie, Ewelina z którą zawsze jest dużo śmiechu, nawalona Bątkowska (do dopiero widoki). Zaliczam ten wieczór do naprawdę udanych, a miało być tak niewinnie, zwykłe wyjście na piwo. Ludzie mnie tak bardzo inspirują. Szczere intencje są ostatnio na wagę złota. Dopiero gdy jest źle okazuje się kogo tak na prawdę "masz" a kto jest przyjacielem tylko gdy czegoś potrzebuje. Koniec tego wywodu.

Bilans:
2 banany 240 kcal
jogurt 90kcal
ziemniaki 200kcal
ryba 100kcal
sok 100 ml (miałam już mega ochotę na coś innego niż woda i zielona herbata) 60kcal
2 małe wafelki w czekoladzie 70kcal
jajko 90kcal
cukier do kawy 40kcal

890 kcal
może dojdzie jabłko (60kcal)
950kcal

Kilka zdjęć z mojej 18