i tak nigdy tego nie zrozumiesz ...


niedziela, 26 lutego 2012

Stres

Od paru dni nie śpię po nocach, moje tętno przekracza sto uderzeń na minutę, a każdy kolejny dzień oczekiwania staje się koszmarem. Nigdy nie myślałam że doprowadzę się do takiego stanu, ...bo to tylko moja wina, bo to ja jestem tak bardzo nieodpowiedzialna za siebie i swoje życie. Jutro idę do lekarza, jutro idę do apteki. Nie wytrzymam już ani dnia dłużej... Niepewność mnie zżera. Dawno tak intensywnie się nie modliłam jak dziś w czasie mszy. Już trudno, niech się dzieje, wolę znać nawet najgorszą prawdę. Co do diety, bo to miał być główny temat bloga, a nie moje histerie to przez ten stres jem wszystko co mi wpadnie w ręce. Nawet teraz zajadam się wafelkami w czekoladzie i nie mogę się oderwać. Wszystko przez ten stres. Niech ten koszmar się już skończy...
a za 4 dni ważenie, coś czarno to widzę

+ mogę się pochwalić, że dziś byłam pierwszy raz na wykładach
tak, zaczynam robić prawko. Bójcie się!

:*

czwartek, 23 lutego 2012


15 minut skakania na skakance w pokoju to 120 spalonych kalorii i kapiący pot z czoła

party hard 


środa, 22 lutego 2012

Mam trochę więcej czasu więc zamieszczam bilans.
Dziś niestety się nie popisałam...

jajko  90kcal
jogurt 90kcal
jabłko 70kcal
woda smakowa 80kcal
paluszki rybne 3 szt. 70 kcal* 3= 210kcal
ziemniaki 150kcal
mleko 3,2% 200kcal
płatki kukurydziane 10 łyżek 380kcal ... bez komentarza
bułka 150kcal

1420/1200 kcal

niedziela, 19 lutego 2012

Od początku.

Zaczynam wszystko od początku. Od jutra. Po tym urodzinowym tygodniu podczas którego jadłam wszystko to na co tylko miałam ochotę przytyłam 3 kg! Jest to książkowy efekt jojo. Nigdy mi się to nie zdarzyło no ale 18 ma się tylko raz w życiu. Ostatnio sobie uświadomiłam, że w ferie minął rok odkąd jestem na diecie. I nie żałuję tego roku, były wzloty i upadki, wiele razy kilogramy wracały ale i tak jestem z siebie bardzo dumna i z tych 10 kg których pozbyłam się przez ten rok. Patrząc na zdjęcie, które wisi w przedpokoju wiem, że te wyrzeczenia nie idą na marne. Konkrety... od jutra zaczynam oczywiście dietą oczyszczającą.
I zmieniam zasady!
Po 1: ważę się tylko w czwartki a nie tak jak zwykle obsesyjnie średnio 5 razy dziennie po każdej szklance wody...
Po 2: ćwiczę, stwierdziłam że nawet okrągłe dziewczyny w rozmiarze 38 mogą wyglądać atrakcyjnie gdy mają wyrzeźbione ciało, tak więc popracuję nad swoim wcięciem w talii i mam nadzieję, że do czerwca w końcu zobaczę mały zarys tego czego w mojej chłopięcej budowie nigdy nie było.  Szkoda, że cycki nie rosną gdy się ćwiczy... no dobra, wiem, o to tylko można się modlić.
Po 3: myślałam o tym żeby zacząć znów biegać gdy tylko stopnieje śnieg. Nie wiem jak fakt mojego ostatniego, częstego palenia papierosów wpłynie na to bieganie ale myślę, że warto spróbować. Nie wiem jak pogodzę to z korkami z maty, angola, ze śpiewem 2 razy w tygodniu i z prawkiem które zaczynam od marca ale myślę że niedzielne wieczory i środy da się zagospodarować na wizytę na boisku.
Tak więc zaczynamy.
do celu pozostało 10 kg.
Chudego!

+ teraz czekam na moją mizense kristy xxl w kolorze brązowym, w scc nic nie znalazłam a książki do szkoły muszę jednak w czymś nosić codziennie

czwartek, 16 lutego 2012

szubidubi

Jestem pełnoletnim obywatelem tego kraju i jakoś na razie nie czuję się inaczej, oprócz tego że w nocnym pewna wredna pani musiała sprzedać mi butelkę mojego ulubionego wina, którym to potem upoiłam siebie i swojego chłopaka... w końcu 18 ma się tylko raz w życiu, a że akurat moje urodziny wypadają też w walentynki to była podwójna okazja. Nie lubiłam nigdy walentynek, aż do wtorku, było tak miło. Co do mojej imprezy osiemnastkowej to za wiele nie pamiętam (mówią, że było grubo) prosiak strzelający z dupy dał radę i wszyscy zapamiętają tą imprezę na długo.
Co do diety to od tygodnia jem normalnie, jeśli można tak powiedzieć. Wrzucam w siebie wszystko co jest pod ręką. Nie wchodzę na wagę, ale jest gdzieś ok + 2kg. Spokojnie, od poniedziałku zaczynam dalej. Wakacje coraz bliżej. Szorty, czerwona marynarka i plecione koturny czekają. Kochane lato przybywaj!
Kurde. Nie wytrzymam do poniedziałku, jem bo mi smakuje, płaczę bo jestem gruba i jem i znów marudzę ciągle się zajadając. Tak lubię pączki, mogłabym mieć takie cycki, niestety jestem tylko dumną posiadaczką takiego brzucha. Poniedziałku nadchodzę!

 Mam najfajniejszego faceta pod słońcem!  

ale oprócz tego potrzebuję na dziś wieczór l&mów i malibu które już się kończy [*]
dużo, dużo, dużo
no i odrobinę spokoju.

Chudego motylki ;*


niedziela, 5 lutego 2012

Refleksyjny ...

Refleksyjny niedzielny wieczór. Bardzo lubię takie wieczory... drinki z sokiem pomarańczowym, muzyka, łóżko, komputer i cisza. Do imprezy osiemnastkowej pozostało 5 dni. Celu nie udało się osiągnąć ale został jeszcze tydzień i -2kg muszą jeszcze spaść. Nie chcę wracać do szkoły, znów zacznę jeść... Muszę wykorzystać w pełni ten ostatni tydzień ferii! Taaaak <3 uroczo jest jak nigdy. Wczorajszy wieczór z Michałem też bardzo mi się podobał, organizacja naszej imprezy, dyskutowanie o ilości soków, chipsów i ciastek, kompromisy, wyrażanie własnego zdania. Brak sprzeczania się o 'mięso' co bardzo mnie cieszy. Lubię z Nim dyskutować! :D Podoba mi się to słowo "dyskutować"... ale do sedna. Jutro scc z Katarzyną i moim prywatnym stylistą, kupno torebki, kapelusza, czerwonej bluzki z którejś notki niżej. Iiii jutro przyjdą buty. Mam nadzieję, że mamusia nie rusza się z domu i czeka na kuriera, jaram się nimi bardzo :)

nósZki
Co do kalorii to szkoda gadać, urodziny dziadka - to mówi samo za siebie...
jutro będzie porządny bilans
+ zaczynam ćwiczyć, wiem że samą dietą wiele nie osiągnę
do celu nr 2 zostało 3 kg,
do celu nr 3 zostało 8kg

Chudego i dobranoc :*

środa, 1 lutego 2012

14 dni, 10 dni

Godzina 8.00 wejście na wagę po którym nastąpiło wielkie rozczarowanie. Od wczoraj tylko -0,1 kg co przy ilości jedzenia, które w siebie wtykam, (a ostatnio są to bardzo śladowe ilości, w ogóle czuję się tak jakby jedzenie nie było mi już do niczego potrzebne) jest mega demotywujące. Wnioski są takie, że nastąpił dziś dzień X czyli dzień którego każdy odchudzający się człowiek nie lubi. Zatrzymanie wagi i zatrzymanie wody w organizmie. Trzeba to przetrwać. Przez ten rok przez który zaczęłam o siebie dbać nauczyłam się już, że w taki dzień nie można zaprzepaścić pracy którą już się włożyło w utratę kilogramów i trzeba dalej ciężko pracować. Wiem też, że po takim kryzysie następuje szybki skok i waga potrafi spać nawet o 1 kg w ciągu 1 dnia. Tak więc nie będę przedłużać tego wywodu na temat gorszych dni tylko idę na schody. Miłego dnia! 

+ dziś na obiad ma być zapiekanka = wyzwanie dla mojej silnej woli.