i tak nigdy tego nie zrozumiesz ...


środa, 30 listopada 2011

Nie słodzę, przepraszam

zapierdolić w klawiaturę, uciec, umrzeć, zasnąć...cokolwiek. 
Mam tak bardzo dosyć tego życia, gdyby nie miłość, która w jakimś stopniu jeszcze trzyma mnie przy życiu zrezygnowałabym i dawno rzuciła to wszystko w cholerę. W szkole totalnie nic mi nie idzie, nie mam na nic czasu. Od poniedziałku do piątku jestem zawalona zajęciami, oprócz szkoły mam śpiew, angielski i korki z matematyki. Wracam do domu gdy już dawno jest ciemno, nie mam na nic siły i najchętniej od razu poszłabym spać. Nie mam czasu nawet wybrać się na zakupy, nie mam czasu obejrzeć sobie filmu i spokojnie poleżeć, tak po prostu poleżeć, w ciszy... tak żeby nie myśleć ile jeszcze mam do zrobienia. Brakuje mi tego, takiego błogiego spokoju. Dodatkowo cały czas jest mi zimno.

Co do diety, pff jeśli w ogóle można teraz w moim przypadku mówić o czymś takim, totalnie zawaliłam. Mój organizm całkowicie się rozregulował, nie wiem co teraz robić. Wszystko przez to, że tak długo nie ma mnie w domu. Rano w biegu jakieś lekkie śniadanko, po którym zazwyczaj jem w szkole jogurt i potem wytrzymuje ok 8 godzin do obiadu, który jem o 17.00... wtedy napycham się do syta, rozciągam tak ładnie już skurczony żołądek. Do momentu pójścia spać opycham się jakimiś słodyczami albo paluszkami. Budzę się rano i nie chce mi się jeść. Jak tak dalej pójdzie to długo tak nie pociągnę i z wymarzonej wagi nici, a jestem już tak blisko... Wytrwałam już 3/4 drogi, została jeszcze 1/4... tylko czemu mi teraz tak ciężko idzie? Może to zima, zleniwiałam trochę + facet który mówi ci że kocha cię taką jaka jesteś też nie pomaga. A ja nie chce być słaba, bo wiem że potrafię być silna, tyle razy to sobie udowodniłam, więc dlaczego teraz nie umiem spiąć dupy i działać? Jestem na etapie szukania siły i motywacji. Wakacje to dobry czas, ale do wakacji jeszcze hoho...


:*